Tytuł: Kto wiatr sieje...
Autor: Virginia C. Andrews
Ilość stron: 412
Wydawnictwo: Świat książki
Bart odnawia Foxworth Hall, który budzi u rodziny przerażenie. Jory odnosi sukcesy w balecie i w życiu prywatnym. Cathy dalej wiedzie spokojne życie z Chrisem. Cindy dojrzewa i sprawia czasem pewne kłopoty. Wszystko wydaje się normalne. Jednak tylko pozornie, ponieważ pewne wydarzenie zmieni życie bohaterów...
Kto wiatr sieje to czwarta część sagi Dollangangerów. Dla przypomnienia napiszę, że pierwsza część - Kwiaty na poddaszu, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Każda kolejna coraz mniej mi się podobała.
Mamy tutaj już dorosłych synów Cathy, pojawia się także nieznany wcześniej krewny. Jedni zajmują się domem, drudzy medycyną, jeszcze inni mnożeniem pieniędzy. Nie dzieje się nic szczególnego. Owszem, na całą książkę dwa wydarzenia były przełomowe, niosące coś nowego i wyjątkowego. Jednak poza tymi dwoma momentami, książka była zwyczajnie nudna. Typowa obyczajówka z nutką romansu wszędzie gdzie się dało. Nie porwało mnie to, takie flaki z olejem.
Narracja prowadzona przez Cathy, co też nie można zaliczyć do plusów. Każdy kto czytał chociaż pierwszą część wie, że ta kobieta nie grzeszy inteligencją w swoich przemyśleniach, niestety. Są po prostu naiwne i głupie, doszukujące się wszędzie jakiejś ukrytej prawdy.
Wszystko kręciło się wokół Barta - młodszego syna Catherine, którego od samego początku bardzo nie lubię. Jako mały chłopiec był niebezpieczny i lekko chory psychicznie na skutek prania mózgu zrobionego przez Johna Amosa. Chodził wtedy na terapię i niby się wyleczył. Teraz jedynie członkowie rodziny widzą to, że Bart wciąż może być zagrożeniem w niektórych sytuacjach, nie myśli racjonalnie i ma zaburzenia emocjonalne, ale nikt nie chce z tym nic zrobić. Drażniące.
Poza wątkiem o miłości kazirodczej, która w tej części jest, jak dla mnie, wątkiem pobocznym, opisane są prawie same sytuacje miłosne. Ta kocha tego, jednak ten ma teraz problem, więc ona idzie do innego. Rozstają się, ona ucieka. Przychodzi kolejna, najpierw do tego, a potem jednak do tamtego, są szczęśliwi. A w między czasie jeszcze młodzieńcze miłostki i wchodzenie każdemu facetowi do łóżka, bo tak trzeba. Na koniec jeszcze dodajmy obsesyjne poglądy religijne Barta i Joela i wychodzi nam cyrk. Nie nie nie i jeszcze raz nie. Moda na sukces prawie.
Miłość sprawia, że widzisz piękno tam, gdzie przedtem widziałeś brzydotę. Będziesz czuł w sobie jasność i szczęście, nie wiedząc, skąd się wzięły. Będziesz podziwiał to, co kiedyś ignorowałeś.
Męczyłam się z tą powieścią jakoś około trzech tygodni, zmasakrowała mnie. Nie chciałam jej odkładać, ale na prawdę nie miałam ochoty jej czytać. Nie słuchałam jak wszyscy mówili, że pierwsza część sagi jest bardzo dobra, reszta zaś wyjątkowo kiepska. Musiałam dobrnąć aż do czwartej części, aby się przekonać jak bardzo zniża się poziom całości. Dopiero teraz mogę świadomie powiedzieć, że ostatnią, piątą część zostawiam w spokoju, nie zamierzam jej czytać i dobijać swoje czytelnicze potrzeby jeszcze bardziej.
Oceniam na 2.5/6.
Wyzwania:
- książka nr 11 w 52w2015
- ma smutne zakończenie w Książkowym Wyzwaniu 2015
- Klucznik